Zbiornik Chańcza bez ratowników

Największy zbiornik wodny w regionie, przyciągający setki tysięcy turystów zalew Chańcza nie ma ratowników. Prywatni dzierżawcy ich nie zatrudniają, a gminy nie stać na WOPR. Nie pomagają interwencje w policji, prokuraturze i u marszałka.

– Co ja mogę powiedzieć? Odradzam kąpiel w Chańczy, bo może się to skończyć jak z tą motorówką, która zabiła dziewczynkę – ostrzega Wacław Mozer, prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Wie co mówi, bo w ubiegłym roku ratownicy WOPR uratowali na Chańczy 14 osób, jedna utonęła, na nie strzeżonym przez nich kąpielisku. A kąpielisk strzeżonych nie ma. Zarządzająca tym państwowym zbiornikiem Regionalna Dyrekcji Gospodarki Wodnej w Krakowie ustawiła kilka lat temu znaki „Zakaz kąpieli z wyjątkiem wyznaczonych kąpielisk” i na tym poprzestała. A gmina ratowników nie wynajmuje. – Gmina nie czerpie z tego zbiornika żadnych korzyści, brzegi ani woda nie są nasze. A w budżecie mamy 8 mln zł długu. To prywatni właściciele kąpielisk i wypożyczalni powinni wynająć ratowników – uważa Alina Siwonia, wójt gminy Raków. W ubiegłym roku zorganizowała na ten temat zebranie z przedsiębiorcami, w tym roku zrezygnowała. – Nie mogli się dogadać – mówi.

Mozer 4 czerwca napisał do marszałka Adama Jarubasa: „Mimo wielokrotnych ponagleń i chęci nie zostały podjęte żadne rozmowy (strefa ciszy, winiety, kąpieliska, wypożyczalnie sprzętu pływającego, ochrona środowiska) przez gminę Raków i Starostwo Powiatowe Kielce. Taką postawę traktujemy ze strony samorządów jako zaniechanie obowiązków”, pisze Mozer.

Przyznaje, że pilnowanie tak dużego akwenu musi kosztować. Według niego potrzeba na to 65 tys. zł. „W ub.r. wydaliśmy kwotę 31 tys. zł na zabezpieczenie akwenu, które nie zostały zrefundowane” – informuje w piśmie do marszałka. – Dzwoniłem do urzędu wczoraj. Dostałem informację, że sprawą się zajęli – mówi Mozer.

WOPR postuluje wyznaczenie na Chańczy miejsca, gdzie można korzystać ze sprzętu motorowego ale z zakazem pływania bliżej niż 50 m od brzegu (z wyjątkiem wypływania i cumowania na wolnych obrotach). Każda musiałaby mieć też winietę, a gdyby przepisy łamała, właściciel winietę by tracił. Mozer szukał w tej sprawie wsparcia w prokuraturze. Ale dostał pismo z odpowiedzią, że bezpieczeństwo to sprawa samorządu. Poprawę może przynieść zmiana Prawa Wodnego, która nakłada na organizatorów kąpielisk ich rejestrację oraz odpowiednie zabezpieczenie. Ale nowe przepisy wchodzą w życie dopiero od 1 stycznia przyszłego roku.

Autor: Ziemowit Nowak
Źródło: Gazeta Wyborcza Kielce

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *