Wielkiej wody nic nie było w stanie powstrzymać!

Dziś wiadomo, że nie było szans, aby powstrzymać Wisłę w Rybitwach. Kolejne deszczowe dni wywołały kolejne fale wezbraniowe na rzece.

Wał opaskowy budowany przez dwa dni heroicznym trudem setek ludzi najpierw został przerwany, a po dwóch dniach zniknął… Pod wodą są Rybitwy, Ruszcza i Winnica. Woda wdarła się również do Łyczby i Przeczowa w gminie Łubnice. Zagrożone jest ujęcie wody w Kapkazie.

W gruzach legły wszelkie plany tych, którzy od kilku dni zaczynali porządkować to, co zniszczyła woda. Mimo ostrzeżeń i nawoływań do ewakuacji zgłosiły się tylko pojedyncze osoby. Ludzie zostawali w domach. – Wody się nie boimy. Co miała zabrać, to zabrała dwa tygodnie temu. To, co ocalało trzeba uchronić przed złodziejami – mówili w sobotę mieszkańcy Rybitw.

WODY WIĘCEJ NIŻ POPRZEDNIO

Tego, czego ludzie nie wiedzieli jeszcze przed trzema tygodniami wczoraj byli już pewni. – Kiedy strzelił wał, wiedziałem, że woda przyjdzie. W porównaniu z tym, co było w maju pojawiła się kilka godzin później, ale jest jej więcej niż poprzednio – mówi Robert Cebula z Ruszczy. Niestety sytuacja na terenach zalanych przez wodę prawie się nie zmienia, jest po prostu katastrofalna.

Woda wdarła się do Ruszczy już w piątek rano. Najpierw zostały zalane tereny od strony Maśnika i wału na kanale Strumień. W okolice drogi krajowej numer 79 woda przyszła w sobotę. Przybywało jej z każdą godziną coraz więcej, dlatego postanowiono po raz kolejny ustawić prowizoryczny wał z worków, aby zatrzymać wodę tuż przed drogą. Tym razem zdecydowany opór stawili mieszkańcy domów po południowej stronie trasy, którzy nie zgodzili się, aby kosztem ich domów zabezpieczano drogę.

– Drugi raz na taki manewr nie pozwolę. Droga nie powinna być ważniejsza od domów i ludzi. Z tamtej strony domy położone są wyżej, im woda prawie nie zagraża. To wszystko idzie w pola – mówił nam w niedzielę rano jeden z mieszkańców Ruszczy. Ostatecznie ratownicy zrezygnowali z układania worków pozwalając wodzie spływać dalej.

Autor: Marcin Jarosz
Pełny tekst na stronie Echo Dnia