Dwa lata po wielkiej aferze kredytowej w Staszowie w województwie świętokrzyskim, a do sprawiedliwości bardzo daleko. Nikt nie poniósł żadnych konsekwencji a poszkodowani boją się cokolwiek powiedzieć. Czy są zastraszani? W poniedziałek o staszowskim przekręcie usłyszy cała Polska.
Po niemal dwóch latach od wybuchu wielkiej afery kredytowej w Staszowie głównym architektom piramidy finansowej nie spadł przysłowiowy „włos” z głowy. Po drugiej stronie są ludzie, którzy mają do spłaty po kilkadziesiąt tysięcy złotych, tytułem kredytów, których nigdy nie widzieli na oczy. – Gdzie jest sprawiedliwość? – pytają.
Na przełomie czerwca i lipca 2011 roku w Staszowie gruchnęła wiadomość o wielkim finansowym przekręcie. Opisaliśmy go szeroko w „Relaksie” Echa Dnia. Miał on polegać na wyłudzaniu kredytów na konkretne osoby bez ich wiedzy. Główny ciężar win spadł na dwie osoby. Jedną z nich była pracownica Urzędu Skarbowego w Staszowie, która prawdopodobnie kradła dane osobowe swoich petentów i na tej podstawie wyłudzała w zaprzyjaźnionym punkcie kredytowym pokaźne sumy. Procent nie miał znaczenia.
Autor: Marcin Jarosz
Pełny tekst na stronie Echo Dnia