Gminy oszczędzają na książkach

Gminy wydają grosze na zakupy nowości do bibliotek, a są i takie, które w ubiegłym roku nie przekazały książnicom nawet złotówki. Zły przykład płynie z góry. Swój budżet znacznie okroiło też ministerstwo kultury.

Każda gmina ma obowiązek prowadzić i finansować co najmniej jedną bibliotekę na swoim terenie. I książnice działają, ale co czytelnik znajdzie na ich półkach, to już zupełnie inna sprawa. Z danych, które zbiera Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Kielcach wynika, że na zakup nowości wydawniczych Kazimierza Wielka i Oleśnica nie wydały w ubiegłym roku ani złotówki, Czarnocin – 1,4 tys. zł, a więc tyle ile niejedna polska rodzina, Łubnice – 1,8 tys. zł, Michniów – 2 tys. zł, Bodzentyn – 2,7 tys. zł.

Źle sytuacja wygląda też w znacznie większych Starachowicach, w których gmina kupiła przez cały rok trzy książki na stu mieszkańców. – Przecież w tych miastach mieszka inteligencja, samorządy borykają się z bezrobociem, ale nie inwestują w ludzi ograniczając im dostęp do źródeł wiedzy. A przecież kilkadziesiąt tysięcy złotych nie jest sumą, która zagrozi budżetowi miast. Coś niedobrego stało się w tej materii – przekonuje Andrzej Dąbrowski, dyrektor Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej. Dyrektor co roku wysyła do gmin pisma, w których apeluje o zmianę polityki. Odpowiedzi przychodzi zaledwie kilka. Większość gmin ignoruje listy.

Oszczędności w zakupach gminy tłumaczą trudną sytuacją finansową. Większość pieniędzy z budżetu przeznaczają na inwestycje, w tym na zabezpieczanie wkładów własnych do unijnych projektów. – Nie jest jednak tak, że nie widzimy potrzeby kupowania książek. Nie tylko trzeba wspierać biblioteki, ale kształtować w społeczeństwie nawyk czytania. Do tej pory nasza biblioteka funkcjonowała w szkole, ale na ostatniej sesji przyjęliśmy uchwałę o powołaniu biblioteki publicznej. Będzie też więcej pieniędzy na nowe książki – obiecuje Leszek Juda, wójt Oleśnicy.

Wskaźnik zakupu nowych książek na stu mieszkańców spada w całym regionie. W 2009 roku wynosił 6,7 woluminu, a jeszcze rok wcześniej ponad 8. Tylko w dziesięciu gminach województwa nie odnotowano w ubiegłym roku spadku liczby kupionych książek. Najwięcej na nowości wydała Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Kielcach – ponad 430 tys. zł, biblioteka w Ostrowcu Świętokrzyskim – 98 tys. zł, w Busku-Zdroju – 40 tys. zł, tysiąc złotych mniej zainwestowano w Sandomierzu, a w Skarżysku Kamiennej – 34 tys. zł.

Skromnych budżetów bibliotek nie uratuje też minister kultury. W poprzednich latach resort na zakup nowości wydawniczych przeznaczał około 30 mln zł. Do świętokrzyskiego trafiało około miliona. Z powodu kryzysu i szukania oszczędności w budżecie państwa w ubiegłym roku ta kwota zmalała do 350 tys. zł, a w tym będzie jeszcze niższa i wyniesie tylko 338 tys. zł. – To trzeba podzielić na prawie 300 bibliotek i filii. Jaki więc przykład dostają samorządy? Minister powinien swoją postawą zachęcać gminy do przekazywania większych sum, ale tego nie robi – mówi Andrzej Dąbrowski.

Autor: Monika Rosmanowska
Źródło: Gazeta Wyborcza Kielce

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *