Elektrownię obronili

Ulewne deszcze nie pozwalały odetchnąć mieszkańcom Połańca. Woda w Wiśle opadała, ale podnosił się jej poziom na kanale Strumień. Wały trzeba było umacniać, zrzucając półtoratonowe worki z piaskiem z wojskowego śmigłowca.

Ulewne deszcze nie pozwalały odetchnąć mieszkańcom Połańca. Woda w Wiśle opadała, ale podnosił się jej poziom na kanale Strumień. Wały trzeba było umacniać, zrzucając półtoratonowe worki z piaskiem z wojskowego śmigłowca.

Walka z czasem, wodą i pogodą w Połańcu i jego okolicach trwa od wtorku. Przez dwie wyrwy, z jednej strony na Wiśle, a z drugiej na kanale Strumień, zalanych zostało kilka miejscowości. Najbardziej ucierpiały: Rataje, Ruszcza, Maśnik, Budziska i Rejterówka, gdzie woda wdarła się do domów na wysokość pierwszego piętra. Obszar, który znalazł się pod wodą obejmuje około 3 tys. gospodarstw.

– Na szczęście nie byliśmy zmuszeni do nagłej ewakuacji, bo od poniedziałku przygotowywaliśmy się na powódź. Układaliśmy wały, ludzie do sąsiadów, rodziny wywozili dobytek – mówi Romuald Garczewski, starosta staszowski. Większość mieszkańców pozostała w domach, przenosząc się na wyższe piętra. 15 łodzi cały dzień kursowało, ratownicy dostarczali ludziom potrzebne produkty i patrolowali teren.

Sytuacja jest o tyle dobra, że udało się uratować pompownię wody, co oznacza, że mieszkańcy gminy Łubnice i częściowo Oleśnicy, gdzie są zalane miejscowości mają bieżącą wodę.

Od wtorku trwała obrona Elektrowni Połaniec. Strażacy z całego kraju, oddelegowani pracownicy, razem 300 osób umacniało wały dzień i noc. Zużyto ponad 20 tys. worków z piaskiem. – W krytycznym momencie w środę rano, woda podeszła już bardzo wysoko, brakowało może 30 cm, aby wdarła się na teren elektrowni – opowiada Mieczysław Kobylarz, dyrektor produkcji oraz koordynator akcji przeciwpowodziowej.

Falę powstrzymały mury oporowe, które wybudowano po powodzi w 2001 roku. Pomogło też doświadczenie.

– Nie było żadnego chaosu. Byliśmy przygotowani. Nasi pracownicy nieraz odbywali szkolenia z policją i strażą pożarną, jak mają się zachowywać w sytuacjach krytycznych – mówi Grzegorz Górski, prezes zarządu.

Sytuacja zaczęła być znów groźna, gdy w czwartek i piątek nad Połańcem zaczęły przechodzić gwałtowne ulewy. Sprawiły, że woda zaczęła się podnosić, wypełnił się m.in. cały zbiornik burzowy Elektrowni Połaniec. Strażacy i wojsko wypompowali wodę z miejsc, gdzie podtapiała zakład. W końcu wczoraj po południu udało im się osuszyć teren. Ale choć woda w Wiśle zaczęła powoli opadać to zaczęła podnosić się na kanale Strumień. – Spływa tam do kanału z okolicznych rzek, na jej poziom wpłynął też zrzut wody ze zbiornika Chańcza – mówi starosta Garczewski.

Najgorsza sytuacja była w oddalonej o 10 km od Połańca Rejterówce, gdzie wał ledwo wytrzymywał. Woda mogła zagrozić nawet 2 tys. ludzi. Wojskowy śmigłowiec Mi-17 zrzucał na miejsce 1,5 tonowe worki z piaskiem, wał wsparto również ogromnymi betonowymi płytami. W akcji pomagało kilkunastu żołnierzy z Warszawy. Do Połańca przyleciał wczoraj generał Zbigniew Głowienka, w czwartek mianowany dowódcą wojsk lądowych. Sprawdzał, jak wygląda pomoc wojska i czy nie potrzeba jej więcej.

– Tam jest tragedia. Ja straciłem całą uprawę, dom też nadaje się tylko do remontu. Trudno jednak, żeby było inaczej skoro wał przerwało we wtorek po południu, a dopiero po 22. godzinach przyjechały tu jakiekolwiek służby – nie krył zdenerwowania Piotr Zawadzki, mieszkaniec pobliskich Maśnik.

Kluczowa dla Połańca i okolic będzie najbliższa noc. Ratownicy mają nadzieję, że nie będzie padało.

– Mimo to myślę, że najgorsze wciąż jeszcze przed nami. Ludzie są rozgoryczeni, chcą wracać do swoich domów, a woda stoi między wałami Wisły i kanału Strumień. Nie da się jej łatwo pozbyć, bo poziom Wisły jeszcze wciąż jest zbyt wysoki, żeby próbować do niej odprowadzić wodę – tłumaczy starosta Garczewski. – Jeszcze wiele dni minie zanim woda odejdzie – dodaje.

Autorzy: Joanna Gergont, Maciej Sierpień
Pełny tekst na stronie Gazety Wyborczej Kielce

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *