Czołgi w grzęzawisku?

Czy na rozległych mokradłach pod Bogorią, gdzie rozpocząć ma się niebawem budowa zbiornika wodnego, zatonęły w czasie II wojny światowej radzieckie czołgi? Starsi mieszkańcy miejscowości twierdzą, że takie zdarzenie miało miejsce.

Wokół sprawy zrobił się szum, gdy przed kilkoma miesiącami rozpoczęto przygotowania do wielkiej inwestycji.

Bogoryjski zalew na rzeczce Korzennej, w północnej części wioski powstaje za unijne pieniądze. Jesienią ubiegłego roku pojawili się tam pracownicy kieleckiej firmy REM-WOD, która wygrała przetarg na budowę zalewu, by oczyścić teren z drzew i gęstych zarośli. Na tym jak na razie prace się skończyły, bo po pierwsze plan realizacji przedsięwzięcia zakładał jego kontynuację wiosną roku bieżącego, po drugie zaś spadły śniegi, jakich dawno już nie było, co jakimkolwiek dalszym robotom sprzyjać, rzecz jasna, nie mogło.

I być może to właśnie ów długi przestój przyczynił się w głównej mierze do tego, że odżyła znowu historia sprzed lat. Po Bogorii zaczęła krążyć wieść, że znaleziono, gdzieś pośrodku przyszłego zalewu, zatopione czołgi. Ile ich jest? Podobno dwa – twierdzą niektórzy, inni mówią o jednym.

Faktem jest, że pod koniec II wojny światowej osada położona na krańcach przyczółka baranowsko-sandomierskiego, była areną zaciętych walk niemiecko-sowieckich. Linia frontu biegła dosłownie przez wieś, która aż osiem razy przechodziła z rąk do rąk!.

Piekło zaczęło się na przełomie lata i jesieni 1944 roku. Z tego okresu zachowało się słynne podanie o tym jak Matka Boża Bogoryjska, której słynący cudami obraz znajduje się w miejscowym kościele, ocaliła grupę mieszkańców przed okrutną śmiercią.

Niemiecki oddział został w okolicy wsi ostrzelany przez partyzantów. W odwecie hitlerowcy zaczęli pacyfikować miejscowość. Podpalili kilka domów i zgonili do stojącej na rynku remizy strażackiej około 200 osób. Oblali benzyną drewnianą szopę i wokół niej ustawili gotowe do strzału karabiny maszynowe. Wydawało się już, że wszyscy zginą.

Autor: rs
Pełny tekst w Tygodniku Nadwiślańskim Nr 9 (1503) z 4 marca 2010 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *