W Szydłowie wybuchła afera. „Urzędowa” informacja dla mieszkańców posłuży, jako dowód dla prokuratury.
Nad urzędem gminy w Szydłowie wiszą czarne chmury.
Podczas ubiegłotygodniowej wizyty kontrolerów wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska wykryto fałszywe pismo, jakie miał rzekomo wystosować Główny Inspektorat Ochrony Środowiska.
FAŁSZYWKA W URZĘDOWEJ GABLOCIE
Wśród mieszkańców Szydłowa od razu pojawiła się informacja jakoby to właśnie urzędnicy sporządzili tę fałszywkę, chcąc wymóc na ludziach zgodę na podłączenie do sieci kanalizacyjnej. – To jest totalna bzdura i czyste szaleństwo – mówi Jan Klamczyński, wójt Szydłowa.
Wszystko wyszło na jaw w ubiegły piątek, podczas kontroli w urzędzie gminy, jaką przeprowadziły służby z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Uwagę i podejrzenia kontrolerów zwróciła szata graficzna pisma. – Pismo zostało sfałszowane i na pewno nigdy od nas nie wychodziło. Wydaje mi się, że ktoś zrobił kompilację kilku dokumentów i wykorzystał podpis świętokrzyskiego inspektora ochrony środowiska. Nasze pisma wychodzą z pieczątką, ale bez żadnych znaków graficznych, jakie tam były zamieszczone – wyjaśnia Waldemar Wach, dyrektor Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Kielcach.
INSPEKCJA SKONTROLUJE I NAŁOŻY KARY
Drugim, koronnym argumentem przemawiającym za tym, że dokument został sfałszowany jest fakt błędnego oznaczenia pisma. – My nie stosujemy takiego oznaczenia – dodaje dyrektor.
Autor: Marcin Jarosz
Pełny tekst na stronie Echo Dnia