Staszów i Połaniec zatwierdziły plany budżetowe na najbliższy rok. W Połańcu komfort, w Staszowie garnitur „ciut” za wąski. Ale w obu przypadkach trzeba będzie zaoszczędzić.
Obie gminy są w sytuacji kredytobiorcy, który wziął pieniądze na procent. Uciecha z „zakupów” już była, teraz trzeba spłacać raty. Ale komfort jakże inny. Staszów walczy o „życie” i ledwo ciuła na spłatę bieżących zobowiązań oszczędzając, gdzie się da i biorąc kolejne pieniądze. Połaniec planuje wydać mniej i spłacić sporą część dotychczasowego zadłużenia.
W STASZOWIE NA KSIĘŻYC NIE POLECĄ
Staszowski budżet radni przyjęli jednogłośnie tuż przed końcem ubiegłego roku. Innego wyjścia nie było. Jest biednie, ale musi być zgodnie. – Chcielibyśmy polecieć na księżyc, ale nas na to nie stać. Musimy się rządzić tym, co mamy, a przy odrobinie szczęścia i umiejętności oszczędzać. Od tego zależy kilka najbliższych lat w naszej gminie – mówił do radnych podczas sesji Romuald Garczewski burmistrz Staszowa, obrazując najbliższe miesiące.
Autor: Marcin Jarosz
Pełny tekst na stronie Echo Dnia