Wiele przeszkód trzeba było pokonać, by zrealizować „Kabaretowe wakacje z duchami” w Szydłowie. Przygotowanie do nagrania z udziałem prawie 4 tysięcy widzów było wyzwaniem nie lada. Było wiele przygód z gwiazdami i ciekawy bankiet w środku nocy.
Malownicze ruiny szydłowskiego zamku kryły wiele pułapek. – Problemem było dostarczenie sprzętu na dziedziniec. W bramie nie mieścił się TIR, z nieba lało, a my mieliśmy tony sprzętu – wspomina asystentka reżysera Ewa Ślufik z kieleckiej firmy Kuman Art. – która odpowiadała za telewizyjną realizację widowiska.
POTĘŻNE AGREGATY
Sprzętu i materiałów potrzebnych do realizacji „Kabaretowych wakacji z duchami” było mnóstwo. Trzeba było wybudować scenę, zainstalować potężnie ekrany LED, wyświetlające animację. Na zamek przywieziono też potężne agregaty prądotwórcze o mocy około 800 kilowatów – na miejscu było 30 kilowatów mocy.
Przy murze, gdzie stawiano scenę – ziemia była grząska jak dno rzeki. By scena się zmieściła, wycięto nawet czereśnię. Jeden z ekranów, o czym mało kto wie, stanął za łukiem w murze zamku – na nim puszczano animację duszka, którego widać za artystami. Przed murem zamku postawiono dwa ekrany, które wyświetlały wirtualny mur.
Autor: Lidia Cichocka
Pełny tekst na stronie Echo Dnia