Staszowski PKS zmaga się z falą awarii, która dotknęła tabor. Od kilku dni część autobusów nie wyjeżdża w trasy. Te, które mimo mrozów jadą, nie są w stanie obsłużyć wszystkich linii. Kierowcy rozkładają ręce, a podróżni czekają i marzną na przystankach.
MRÓZ UZIEMIŁ AUTOBUSY
Pierwsze awarie pojazdów miały miejsce już w ubiegły czwartek. Niemiła niespodzianka w mroźny poranek czekała między innymi na oczekujących na autobus do Połańca. Tego dnia w trasę nie wyjechało jeszcze kilka innych autobusów. W kolejnych dniach sytuacja nie poprawiła się zbytnio, bo kilkunastostopniowy mróz trzymał i w dzień i w nocy.
I to zdaniem pracowników przewoźnika było głównym powodem awarii. – Wszystkiemu winien mróz. Temperatura w nocy wynosiła prawie dwadzieścia stopni poniżej zera i paliwo w przewodach zmieniło się w galaretę – mówi Krzysztof Siwek, kierownik działu przewozów staszowskiego PKS. Ale jego zdaniem najgorsza noc przyszła wczoraj, kiedy termometry wskazały ponad 20 stopniowy mróz. Skutek był taki, że rano kilkanaście wozów odmówiło posłuszeństwa. Przyczyna za każdym razem była taka sama, zamarznięty układ paliwowy.
Autor: Marcin Jarosz
Pełny tekst na stronie Echo Dnia